poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 9-Trójkącik z dyrcią

Narracja zmieniona na potrzeby rozdziału! (3.os)

                            Serafinda Kaylie Jackson, czekała na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony swoich podopiecznych, które mogłyby choć w minimalnym stopniu wyklarować całe to zdarzenie.
Siedząc, w swoim biurze o wpół do trzeciej nad ranem, jedyne na co miała ochotę to wpaść w objęcie morfeusza i zignorować całe to zajście, według niej nie będące warte pogawędki z dyrektorką. Jednakże pozostawienie ich samych, bez zaangażowania kogoś dorosłego mogłoby mieć opłakane skutki, zwłaszcza, iż doskonale znała Gideona oraz jego sposób bycia. Nie tyle co z relacji uczeń-nauczyciel. Było to coś znacznie innego, związanego z niedaleką przeszłością, która dla dyrektorki akademii św. Jonathana  była czymś nieprzyjemnym, a same wspomnienia przyprawiały ją o ból głowy.


                     I mogłoby się wydawać, iż minęły wieki zanim otrzymała odpowiedź na pytanie, którego w ogóle nie zadała.

                 -To wina tej smarkuli-zaczął Gideon.-Gdyby wiedziała czym jest przestrzeń osobista,       nie byłoby kłopotu. Mówiąc to spoglądał na Scarlett, z wściekłością wymalowaną na twarzy.
Natomiast dziewczyna, mimo mokrych i sklejonych włosów, a także rozmazanego makijażu, siedziała na miękkim krześle znajdującym się obok tego cynika, z obojętnym wyrazem twarzy. Nie pierwszy raz pakowała się w kłopotu. No i z pewnością nie ostatni.

              -Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że to twoja wina, bo gdybyś się nie urodził nie musiałabym teraz tu siedzieć i wysłuchiwać twoich żałosnych uwag-blondynka nie pozostawała mu dłużna. Jeśli on mógł obrażać ją w tak  bezpośredni sposób(jeśli w ogóle można nazwać to obrażaniem), tym bardziej ona mogła powiedzieć mu prosto w twarz, co o nim myśli.
Powstrzymała się od wypowiedzenia szeregu obelg z zamiarem wysłuchania kolejnych głupot ze strony tego idioty, który w końcu zdecydował się siedzieć cicho.


              Dyrektorka westchnęła głęboko, przypatrując się tej dwójce. I mimo wszystko postanowiła jednak zwrócić uwagę Gideonowi, gdyż jako mentor powinien być bardziej dojrzały i uważać na to co mówi, nawet jeśli jego relacja z tą dziewczyną do najlepszych nie należała. Scarlett uśmiechnęła się pod nosem, słysząc słowa skierowane ze strony Serafindy, w kierunku chłopaka. Ten widząc to zgromił ją wzrokiem, na co ta uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
                                             
                                   -Proszę, idźcie już do siebie-starsza kobieta, mówiąc to, wstała z fotela i przetarła twarz drobnymi dłońmi. Była zmęczona, wykończona, ale życie musiała dodać jej jeszcze więcej problemów, bo jakby mogło być inaczej.


                   Zanim wyszli, dyrektorka niby przypomniała sobie o jakiejś ważnej sprawie i uprzejmie poprosiła Scarlett aby ta zostawiła ich samych.  Ta niechętnie przystała na prośbę Pani Jackson. Niechętnie nie dlatego, iż tak bardzo pragnęła pozostać przy boku tego cynicznego głupca, bo nie chciała, ale dlatego, iż miała cichą nadzieję, iż zdoła porozmawiać z dyrektorką na temat, który nie dawał jej spokoju od samego początku, pobytu w tej jakże stylowej akademii dla popaprańców.
Być może, myśląc tak, obrażała i siebie, no ale myśląc logicznie, każdy jest na swój sposób dziwny i upośledzony psychicznie, a jeśli nie on sam to jego czyny.

                          I z takimi o to myślami odeszła w głąb korytarza, kierując się w stronę pokoju, w którym zapewne czekała na nią rozzłoszczona panna ognista, a także zaciekawiona panna plotkara.

                                                                            ***

                                  Nie pomyliła się. Przynajmniej ten jeden raz.
Weszła do pokoju, otwierając drzwi tak cicho, aby w razie czego, nie zbudzić swoich współlokatorek. Nie minęła sekunda, a ona już została przytwierdzona do ściany przez natłok pytań, których z każdą chwilą zamiast ubywać, przybywało. Pytania Emmy jasno dawały do zrozumienia, że dziewczyna jest wściekła na pannę Johansson, za to, iż zostawiła ją na pastwe losu, zabawiając się z jakimś nadętym bufonem.


                    No i cóż, być może dziewczyna nie dotrzymała swojej obietnicy i nie wróciła do starszej od siebie rudowłosej nastolatki, ale na litość boską, czy to był powód aby oskarżać Scarlett o zabawę w nawiązywanie bliższych relacji z sadystą jakim był syn wszechpotężnej babki, która zwała się Amelia jakaś tam? Nie, zdecydowanie nie. Trzy razy nie! Już nie chciała wspominać o tym, że to właśnie ona mówiła, że osoby w jej wieku nie potrzebują żadnej cholernej niańki.

No i doprawdy, nawet jeśli Emma była pospolitą choleryczką czy Bóg wie kim, nic nie dawało jej prawa do wysuwania tak bezpodstawnych faktów.

Zaś jeśli chodzi o Mirandę...
Tak, ta z pewnością będzie chciała przeprowadzić dekadowy wywiad pod hasłem 'Trójkącik z dyrcią zawsze w porzo' i zrobić z tego skandal, co ostatecznie pozwoli Scarlett umrzeć w ziemi, leżąc obok ddżownic i innych obleśnych owadów jakimi świat został obdarowany.

                   Mając dość tego kwaśnego życia, najmłodsza rzuciła się na łóżko, udając, że żadne słowa do niej nie docierają, dając im do zrozumienia w ten sposób, iż ona ma zamiar iść spać i nie ma zamiaru im się wyspowiadać z prywatnego życia, które i tak było mało warte.

Śniła o tym co zawsze.
Śmierci tych, których kochała najbardziej.
Śmierci tych, którzy walczyli dla niej.





Przepraszam za opóźnienie!

                                                                       



             

                     

                   
                      
           
           
               

                         

4 komentarze:

  1. Nic się nie stało, warto było czekać! ;D mam nadzieję ze pojawi sie szybki next! :*
    Weny i czasu życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy znajomi ze szkoły czytają twojego bloga. Nie możemy się doczekać kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie ślad w postaci komentarza.