czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 6-Chciałam móc oczyścić umysł

Z dedykacją dla Oliwi, przyjaciółki od serca...




 Błądziłam nie mając pojęcia gdzie jestem.
Dookoła mnie znajdywały się ogromne drzewa mające niewiele ponad 10 metrów, przez które przebijały się pojedyńcze promienie  księżycowe. 
Jeszcze nie do końca potrafiłam zrozumieć to, że zgubiłam się w przerażającym lesie, w którym można by nagrać horror typu  ,,obecność". Szłam przed siebie, z niewielką nadzieją, że być może ktoś zorientował się, iż w szeregach wielkiej setki brakuje dwóch dziewcząt.
Rachel jak na córkę tak wpływowego człowieka była trochę szalona, a przez trochę mam na myśli bardzo. Zgubiłam ją jakieś 15 minut temu i nie do końca wiedziałam co powinnam zrobić w tej sytuacji. Moja orientacja w terenie była katastroficzna.

Słysząc trzask łamanej gałęzi, schowałam się za pobliskim drzewem. 
Wyjęłam mały sztylet z buta, który idealnie dopasował się do mojej dłoni.
Ścisnęłam go mocno i wzięłam głęboki wdech po czym na chwilę zamknęłam oczy.
Gdy usłyszałam, że ten ktoś jest coraz bliżej, serce zaczęło bić mi szybciej ze strachu.
A strach przywołaj falę bolesnych wspomnień.


Dziewczynka, ubrana w kwiecistą sukienkę, nie po raz pierwszy biegała sama w lesie, zbierając stokrotki, które kojarzyły jej się z szczęściem i radością, dwoma uczuciami przepełniającymi jej serce, według ojca, czyniąc ją  słabszą. Jednak pewnego dnia, gdy zgubiła się pośród zieleni, słyszała śmiech,  śmiech tak demoniczny, że zaparło jej dech w piersi. Kilka metrów od niej stał ogromny potwór, z oczami czarnymi jak smoła. Ruszył na nią, rycząc wściekle, a ona jedyne co mogła zrobić to spróbować uciec. Gdy biegła, zahaczyła nogą o wystający korzeń i przewróciła się łamiąc swoją małą nóżkę. Kreatura z każdą sekundą zbliżała się ku niej z chęcią pożarcia. A ona mogła jedynie czekać na śmierć, która z chwili na chwilę była tuż tuż. Oddychała ciężko, a z jej oczu poleciały słone łzy. Szukała czegoś, co mogłoby posłużyć za broń lecz jej szare oczy nie dostrzegły niczego produktywnego. Czekała na śmierć, bo cóż innego mogła uczynić sześciolatka nie umiejąca opanować nawet swych własnych emocji? W tym samym momencie, w którym demon zaatakował, oberwał od tyłu sztyletem serafickim. Upadł niespodziewanie i po chwili nie zostało już z niego nic. To był jej ojciec. Jej ojciec uratował jej życie, ten pierwszy i ostatni raz.. -Strach jest słabością-rzekł z pogardą.-Nocni Łowcy nie okazujom słabości. 

Nigdy nie byłam godna miana jego córki, nigdy nie okazywał mi szacunku, ciepła, a nawet miłości, której tak bardzo potrzebowałam podczas tych wszystkich lat treningu. Nawet dziś gdy zostałam wybrana, nie cieszył się z tego przywileju. Być może dlatego, że tak samo jak ja wiedział, że to musi być pomyłka. Nie wierzył we mnie od początku moich narodzin, co innego było z moją młodszą siostrą. Jej zachcianki zawsze zostawały spełniane, a ona sama była przez rodziców rozpieszczona i przede wszystkim nikt nie podniósł na nią ręki. Jedynym moim oparciem była Soyer.
Tylko z nią mogłam normalnie porozmawiać, nawet jeśli jej wrażliwość często doprowadzała mnie do istnej furii. (No ale wracając..)

Pewien osobnik był coraz bliżej, bliżej drzewa, za którym się teraz chowałam, za którym obmyślałam taktykę walki, ucieczki czy czegokolwiek co mogłoby mnie w razie czego ocalić, gdyby zaszła taka potrzeba. 'Będzie dobrze'-powtarzałam sobie w myślach, próbując się również odrobinę uspokoić.
Przyszła chwila ataku. Wyskoczyłam zza drzewa, atakując z nożem w ręce. Prawie nic nie widziałam, mogłam jedynie rozpoznać, że ma kształt człowieka. (Czyli nie zwierzę, nie demon.)
Przygwoździłam tego kogoś do drzewa. Usłyszałam cichy jęk, oznaczający ból.
-Odbiło ci?-Rachel próbowała się uwolnić. Ja byłam nieco wstrząśnięta, aby jej na to pozwolić ale po chwili to zrobiłam. A ona mogła spokojnie zaczerpnąć powietrza.
-Przepraszam-powiedziałam cicho.-Wystraszyłam się, nie wiedziałam kto to, a raczej co.
Spojrzałam na nią mimowolnie. Zdecydowanie nie była zadowolona takim obrotem wydarzeń.
I po co ja jej słuchałam? Przegrałam życie, ehh..
-Nie przyszło ci do tej twojej główki, że to mogę być ja?-spytała ironicznie.
Spojrzałam w górę i westchnęłam poirytowana.
-Może gdybyś wcześniej nie zaczęła biegać jak jakaś wariatka po lesie uznałabym, że jest szansa aby być spokojnym w twoim gronie. Bez urazy Forest ale przerażasz mnie-oznajmiłam, może niezbyt miło. Dziewczyna nie zareagowała na mój komentarz.
-Chodźmy, pewnie nas szukają-wymamrotała po chwili, tym razem idąc spokojnie a nie biegnąc (agresywnie).
 
                                                                             ***

-Ty też widzisz ognisko?-Rachel stanęła gwałtownie.
Spojrzałam w to same miejsce, w które ona teraz się gapiła.
-To dziwne-stwierdziłam, spoglądając zdziwiona na nią.-Może to nasi?
-Nie sądzę-odparła podejrzliwie.-Z tego co wiem nie miało być żadnego ogniska, a już na pewno nie w lesie.
Ognisko, kiełbaski, pianki-cóż innego tak bardzo zbliża do siebie ludzi?! Sama nie wiem...
-Chodźmy to sprawdzić-powiedziałam.
Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, a dziewczyna chwyciła mnie za rękaw.
-To nie jest dobry pomysł-mruknęła.-Powinnyśmy iść dalej.
-No proszę, czyżbyś się bała?-uniosłam brwi i uśmiechnęłam się złośliwie.
Rachel jest spoko ale tylko w ten sposób mogę namówić jej do zbadania tego miejsca.
-Oczywiście, że się nie boję-warknęła, krzyżując ramiona na piersi.
-W takim razie idziemy.-uśmiechnęłam się i usłyszałam jeszcze tylko jej jęk wydany z powodu frustacji.
Podeszłyśmy ostrożnie bliżej ogniska. Ukucnęłyśmy za krzakami i rozejrzałyśmy się.
-O kurczaczki-Rachel gwałtownie nabrała powietrza.
-To mało powiedziane-stwierdziłam lekko przerażona.
Ogień tworzył coś w rodzaju kręgu. Leżała przy nim ogromna ilość ciał.Dla uściślenia, martwych ciał.
-Podziemni-szepłam.
-Na Anioła, kto im to zrobił?-przyłożyła ręce do ust. Byłam ciekawa tak samo jak ona.
To nie jest normalne. Były tu ciała wampirów, wilkołaków, czarowników oraz fearie.
Wszyscy mieli poderżnięte gardła, a większość wampirów miała czarną twarz i to dosłownie, jakby od jakiegoś płynu czy czegoś w tym rodzaju.
-Musimy uciekać-stwierdziła dziewczyna.-Musimy powiedzieć reszcie co tu się stało, co jak oni też tak skończą, a co gorsze jeśli my tak skończymy?!-Rachel zaczęła piszczeć i panikować jakby nie wiadomo co się stało. Więc, żeby ją jakoś przywołać dałam jej z liścia. Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzeniem.
-Czemu mnie uderzyłaś?-zapytała zła.
-Chciałam, żebyś przestała panikować-oznajmiłam.-Rachel proszę zachowajmy spokój, napastnicy mogą być w pobliżu.
Forest skinęła głową na znak zrozumienia i pokoju.
-Kto to mógł być?-myślałam głośno.
-Demony-powiedziała Rachel. Według mnie myliła się. To zbyt dziwne. Po co miałyby to robić.
Rachel pisnęła, spojrzałam na nią pytająco.
Wskazała palcem w stronę ogniska. Stało tam 6 osób. Wszyscy byli ubrani w białe szaty i nosili dziwne, podłużne czapki, zasłaniające całą twarz, pomijając nos, oczy i usta.
-Skąd oni się tam wzięli-spytałam zdziwiona i wystraszona za jednym razem.-Wiesz, chyba przyznam ci rację, to najwyższy czas aby rozpocząć powrót.
Powoli zaczęłyśmy się wycofywać.
Odwróciłam się, chcąc puścić się biegiem, ale wpadłam na czarną masę. Demon.
Spojrzałam szybko na Rachel, która starała się zachować zimną krew.
Przed nią również stał demon, nieco mniejszy ale wystarczająco duży.
-Cholera-powiedziałam chyba zbyt głośno.
Cofnęłam się w tył. Tym razem nie ucieknę. Zabije go, uda mi się. Strach mnie nie pokona. Jestem pogromczynią demonów.
Gdy chciałam wyciągnąć sztylet, ktoś mi go wyrwał.
Obróciłam głowę, aby sprawdzić kto to zrobił.
Za mną stała ta sama postać. Jedna z sześciu.
-Rachel, chyba mamy problem-stwierdziłam.-Ogromny problem.
Stałyśmy tyłem do siebie, a nasze plecy się stykały. W ten sposób miałyśmy większą szansę aby odeprzeć atak wroga.
-Zdaje sobie z tego sprawę-powiedziała cicho. Bała się, no cóż, tak jak i ja.




                                                                              ***


-Biegnij Scar! Biegnij!-Rachel krzyczała mi niemal do ucha. Jenak wydawało mi się, że jej słowa przelatują przeze mnie jak wiatr.
Biegłam tak szybko jak mogłam, no dobra, tak szybko na ile pozwalał mi mój stan.
Rachel i ja załatwiłyśmy dwa demony własnoręcznie (teraz możemy czuć się fajne :'D).
Jednak ostatni wbił mi szpony w brzuch, bolało niemiłosiernie.
Jednak tuż po zrobieniu mi rany, znikł tak jakby coś go zabiło. (Dziwne..)
Ta biała postać nie uczyniła nic. Gdy zaczęłyśmy biec ona tylko wpatrywała się w nas (a raczej we mnie) z niebywałym szokiem. Gdy jej pobratymcy chcieli nas złapać, ona sprzeciwiła się temu.
Oficjalnie mogę uznać ten dzień za najgorszy w moim życiu.
(Jakby reszta dni w moim bezużytecznym  życiu była lepsza..)
Traciłam powoli siły.
Obraz mi się rozmazywał, a ja sama miałam wrażenie, że odpływam w sen podczas biegu, który teraz zamienił się w trucht.
-Widzę ich-wykrzyknęła podekscytowana.-Jeszcze kawałek Scar, dasz radę!
-Nie mogę już...-mamrotałam. Czułam pot, który pojawiał się na moim ciele.
Dziewczyna chwyciła mnie pod ramię i powiedziała:
- Nie dam ci zginąć, nie pierwszego dnia-zaczęła mnie prowadzić, a ja parskłam śmiechem, a po chwili straciłam przytomność.



                                                                        ***
W tym samym czasie (zmiana narracji)

         Kiedy Scarlett upadła na ziemię tracąc przytomność, Rachel posadziła ją delikatnie pod drzewem. Dzięki swemu dobremu wzrokowi dostrzegła ich ludzi. Znajdowali się jakieś 300 metrów od nich. I wędrowali dalej. Cóż, najwyraźniej nie bawili się w wyliczanki.
 Dziewczyna zastanawiała się czy ma tam pobiec i poprosić o pomoc czy zacząć krzyczeć z nadzieją, że ją usłyszą. Ostatecznie zdecydowała się pobiec, w obawie, że krzykiem mogłaby 'przywołać demony'.
-Zaczekajcie!-wysapała, gdy była już na tyle blisko.
Ostatnie osoby odwróciły się w jej stronę i spojrzały na nią najpierw obojętnie, a potem byli oszołomieni jej widokiem.
-Dziewczyno co ci się stało? Jesteś ranna?-wysoka blondynka zaczęła zadawać pytania, przy okazji prosząc kolegów aby udali się do przodu po resztę mentorów. Forest rozpoznała w niej mentorkę.
-Ja..nie, ale Scarlett ..ona została ukąszona przez demona i straciła przytomność, proszę pomóżcie mi-Rachel zachowywała się jakby zaraz miała się popłakać.
Nawiązała więź z blondwłosą, odrobinę cyniczną dziewczyną i mimo tego, że jej humorki sprawiły jej dziś odrobinę przykrości, czuła, że jeśli Scarlett wyjdzie z tego cało zostaną przyjaciółkami.
-Co się dzieję-Pani Amelia, Gideon,Carter oraz Zara podeszli do niej.
-Musimy stanąć, jedna z dziewczyn jest nieprzytomna, jest gdzieś w lesie-oznajmiła Miranda(Blondwłosa mentorka).
-Na litość boską, czy te bachory nie umieją nawet chodzić? Potknęła się i zemdlała pewnie, wielkie mi halo-zołza, prawdziwa zołza Zara marudziła.
-Tamta dziewczyna leży gdzieś w lesie, nieprzytomna po ukąszeniu demona, a ty wypowiadasz takie bzdury?-Miranda się wkurzyła, co się dziwić.-Jakim cudem ty w ogóle zostałaś mentorką?
-Kim jest ta dziewczyna?-spytał Carter.
Rachel była podenerwowana.   Powinni już iść ją ratować, a nie ucinać sobie pogawędki.
-Scarlett..ona ma na imię Scarlett-powiedziała i ponagliła ich.

                                                                                ***
Zmiana narracji

Starałam się nie zasnąć, wiedząc, że w każdej chwili mogę odejść z tego świata.
Chociaż czy to nie byłoby lepsze od owego życia?

Nie miałam już sił, chęć życia uchodziła ze mnie jak woda z wanny. (cóż za porównanie)
Widziałam światło, które oślepiało moje wewnętrzne myśli, moją duszę i serce.
Chciałam odejść, odejść ze świata żywych, pozostawić życie, rodzinę i moje przekonania.
Chciałam móc oczyścić umysł i zacząć od nowa, w niebie.
Jednak czyjeś głosy skutecznie mi to uniemożliwiały.





I o to nowy rozdział!
Proszę o komentarze!



 




                 

9 komentarzy:

  1. Na anioła! Nie baw się we mnie! Nie skazuj jej na męki!
    I dlaczego tamte istoty pozabijały Podziemnych a potem nie pobiegły za Scar?!
    Czekam na nexta!

    P.S. Jestem pierwsza! Jej!

    Clary:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow!! Rozdział boski! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam
    SILIE

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny post!! Mam nadzieje,że kolejny pojawi się równie szybko jak ten :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    http://until-the-death-of-love.blogspot.com/p/szablony.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Anioła! Świetny rozdział. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. było uper pisz następny rozdział nie moge sę doczekać

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz zostaw po sobie ślad w postaci komentarza.